Aktualności |
|
Pierwsza środa lutego. Za pięć ósma, brwinowski dworzec PKP. Grupka uczniów
zamiast siedzieć w szkole i się pilnie uczyć, wybiera się najbliższym pociągiem
do Warszawy. Nie jest to ucieczka z lekcji, po prostu Koło Teatralne wybiera się
do Teatru Narodowego. Pewnie Czytelniku zastanawiasz się, od kiedy to członkowie
kółka jeżdżą o takich "chorych" godzinach na spektakle? Otóż wcale nie
wybieraliśmy się na spektakl. Skorzystaliśmy z możliwości zwiedzenia Teatru
Narodowego od kuchni. Mieliśmy troszkę czasu na zwiedzenie od zewnątrz całego
budynku, bowiem nikt się nie spóźnił, a w teatrze nawet drzwi są otwierane o
dokładnej godzinie i ini chwili dłużej. Czyżby to była jakaś choroba zawodowa??
Teatr już na wejściu robi wrażenie. Kamienne podłogi, blaty, schody... Niemal na
każdej ścianie w szatni było lustro. Pojawił się przewodnik- sam profesor Jan
Skotnicki, a my z ciekawością podążyliśmy za nim. Chwilę później znaleźliśmy się
na scenie Teatru Narodowego. Oczywiście przewodnik wygłosił krótki rys
historyczny: założenie, działalność oraz liczne związki z historią Polski. Potem
troszkę informacji technicznych: sprzęt (niewiarygodne ilości głośników i
świateł), opuszczane segmenty sceny, scenografia na imponujących dźwigach pod
sufitem (scenografie wisiały pod sufitem, na wysokości około piątego piętra),
linia technologiczna produkcji, utylizacji, oraz składowania rekwizytów. Tych
miejsc nie oglądają standardowi wycieczkowicze. Byliśmy VIPami...
|
No i zakończyliśmy pracę z utworem Karola Wojtyły "Przed sklepem jubilera". Mimo wielu prób, przeciągających się do późnych wieczorów, praca z utworem była bardzo przyjemna. Tekst był trudny, czytanie i rozmowy na temat tego utworu zajęły nam dużo czasu, a mimo wszystko nikt nie uważa go za czas stracony. Bo i temat nie był błahy. Ogólnie rzecz biorąc największym problemem było świadome wczucie się w rolę. W końcu cała sztuka traktuje o bardzo wzniosłych i poważnych tematach, jak ślub, rola obrączek, oraz, w następnym rozdziale- dzieci. Kto z nas- uczniów, teraz myśli o takich rzeczach na tyle poważnie, by za pierwszym razem zrozumieć treść i zgodzić się z przesłaniem?? Dodatkowym utrudnieniem jest to, że musieliśmy to zagrać tak, by usatysfakcjonować siebie, czyli cała sztuka musiała być bezbłędnie zagrana. Wniosek sam się nasuwa- wychodzenie na 8:00 do szkoły (wiele osób na wcześniejszą godzinę na pociąg), a powroty do domu po godzinie 22. Rodzice nie byli przeważnie szczęśliwi, ale jesteśmy im wdzięczni za wyrozumiałość:) Warto przypomnieć, że sztuka napisana została w 1960 roku, a, więc, kiedy już Karol Wojtyła był biskupem i miał swoje, jak i zasłyszane przemyślenia. Cala nasza przygoda z tym utworem zaczęła się od czytania utworu. Otrzymaliśmy test sztuki, jeszcze bez podziału na role, oraz dwa późniejsze rozdziały, w końcu lepiej się zrozumie sztukę znając jej ciąg dalszy... Potem cała seria warsztatów z p. Ewą Iżykowską- Kłosiewicz, czasem do bardzo późna, rozgrzewki (które dały zadziwiające efekty), no i dziesiątki godzin prób...
Chórek ćwiczy, aktorzy ćwiczą, ale oddzielnie...
Czekamy na początek próby. Trochę baletu, trochę muzyki... Oczywiście kończyło się wieczornymi próbami, ale czego się nie robi dla zabawy;)
Przed premierą wieszaliśmy kotary, ustawialiśmy światła, scenę, no i oczywiście nagłośnienie... Nie ominęło nas przysłanianie świetlika...
No i nareszcie- premiera. Odbyła się oczywiście w szkole, aula pełna widzów. Przedstawienie oglądali członkowie AK, Pan burmistrz, brwinowscy radni, honorowi obywatele Brwinowa, nauczyciele, no i uczniowie...
Udało się!! Były kwiaty, gratulacje, oraz propozycje występów;)
Nasz kolejny występ odbył się w OK, w Brwinowie. Występ był dedykowany seniorom. Scena była bardzo mała, chórek by się nie potykać o mnie (Hilary) musiał niemal przeskakiwać obok jubilera (Łukasz), nade mną... Mimo ładnie wykończonej sceny pod względem ukrycia kontaktów za obrazami, źle zapamiętaliśmy stanowisko techniczne, przy którym puszczano muzykę... Było to kolejne utrudnienie, co gorsza, obok mnie i Łukasza:/ Prostopadle do sceny ustawiony były dwa podłużne stoły, między którymi było tak mało miejsca, że przejście jednej osoby wiązało się z chodzeniem bokiem. Mimo wszystko udało nam się zagrać (razem z Felkiem) rozmowę, nie wyglądało to sztucznie, nie zaklinowaliśmy się między krzesłami, a wracając na scenę widownia już wiedziała, że troszkę miejsca jednakowoż nie zawadzi, więc ta scena się udała. By nie było tak różowo, wspomnę, że mówiliśmy za cicho, przynajmniej niektóre osoby (w tym niestety ja), no i chór w pewnym momencie zafałszował... Powodów jest kilka- drugi występ nie wiąże się z tremą, więc gra się zupełnie inaczej, tym razem gorzej niestety. Mimo wszystko (osoby z kołka wiedzą o co chodzi) "wygraliśmy, nie przegraliśmy";) Były oczywiście gratulacje, dostaliśmy po symbolicznej czekoladzie, a mimo pewnego niezadowolenia w związku z niepełnym sukcesem (przynajmniej z naszego punktu widzenia), nie uznaliśmy tego występu za stracony. W końcu była to kolejna próba naszej wytrzymałości na pomyłki własne i kolegów, na pokonywanie tremy, oraz, co może najmniej ważne- zapoznanie się ze specyfiką tej sceny.
11 listopada zagraliśmy w kościele w Brwinowie. Mróz w kościele sprawił, że wszyscy byli okutani w to, co mieli, niektórzy nawet pożyczyli od dziewczyn szale(...) Pech sprawił, że jakiś wirus zaczął się szerzyć po szkole, więc kilka osób było chorych. Mimo wszystko zjawili się wszyscy, chórek nie fałszował, nikt nie zapomniał tekstu, ani nie zawalił gry, więc wszystko szło dobrze. Na samym spektaklu wszystkie lawy w kościele były zajęte, co było między innymi naszym sukcesem. Między innymi, ponieważ występował po nas jeszcze chór, którego niestety nie obejrzeliśmy... W samym występie bardzo rozpraszały mikrofony. Na przyszłość będziemy pamiętać o unikaniu ich, może wtedy łatwiej będzie nam grać.
Wszystko zostało zwieńczone trzecim miejscem w przeglądzie teatrów w Żółwinie. Tylko trzecim, ponieważ, jak wytknął nam jeden z członków jury- byliśmy zbyt statyczni. Faktycznie, sztuka była statyczna, staraliśmy się to maksymalnie zniwelować. Swoją drogą, tylko dwie, albo trzy sztuki (łącznie z naszą), nie przedstawiały przygód Pipi Langstrump, więc ciężko prezentować się żywiołowo na tle którejkolwiek z nich. I tak kończy się nasza przygoda (z) "Przed sklepem jubilera". Warsztaty z Panią Ewą Iżykowską dały nam bardzo dużo, próby również, przedstawienia pomogły nam zniwelować tremę, oraz zyskać umiejętność opanowania w sytuacjach kryzysowych (jak wymienienie spojrzeń z widzem, co przeważnie budzi śmiech, lub pomyłka kolegi, co może wybić z rytmu). Innymi słowy- nie był to czas stracony, wręcz przeciwnie, bo jesteśmy nie tylko lepszymi aktorami, ale także doprowadziliśmy do rozwinięcia się duchowo naszych widzów(...) Mamy na oku dwie sztuki, chociaż już prawie przesądzone jest co tym razem wypełni nam wieczory... Zmęczonych ciężkimi sztukami zapewniam, że ta będzie lekka, choć nie głupia. Chcecie wiedzieć jaka sztuka tym razem zostanie przez nas wystawiona?? Tytuł dzieła brzmi(...) A, zresztą, niech to pozostanie niespodzianką :D
|
Wydawało się, że po udziale w "Ogrodzie Licealnym" uda nam się nieco spowolnić tempo pracy.
NIC BARDZIEJ MYLNEGO!
Zaczęliśmy przygotowania do wystawienia "Medytacji" chwilowo przechodzących w dramat Karola Wojtyły pt.
"Przed sklepem jubilera" .
Wybór autora i tekstu nie jest przypadkowy. Otóż poprzez inscenizację fragmentów utworu chcemy uczcić pamięć Jana Pawła II
podczas Dnia Papieskiego, obchodzonego 16 października. Ale zamiarem naszym jest przypomnienie, że Jan Paweł II ,
Karol Wojtyła był artystą - poetą, dramatopisarzem, niegdyś aktorem; człowiekiem, dla którego ważne było Słowo i słowo. W inicjatywie tej wspiera nas niezrównana pani Ewa Iżykowska, specjalistka w dziedzinie emisji głosu, śpiewaczka operowa. Prowadzi warsztaty dla uczestników Koła, ale podjęła się również przesłuchania uczniów klas pierwszych, aby "wyłowić" spośród nich osoby obdarzone talentem muzycznym ( zadziwiające, z jakim skutkiem!). Jest szansa, że usłyszymy je w naszym spektaklu. Przed nami bardzo dużo pracy, a czas nagli.
|
Informacje zamieszczane w ubiegłym roku szkolnym (2006/2007) pozwoliły,
jak sądzimy, dość dokładnie prześledzić naszą działalność, która skupiona była głównie wokół Wesela Stanisława Wyspiańskiego, a prowadzona pod hasłem
"Projekt >Wyspiański>".
Praca w tym roku zaczęła się bardzo intensywnie, ponieważ w ramach Europejskich Dni Dziedzictwa nasza Szkoła organizowała "Ogród Licealny".
Nie mogło w nim zabraknąć prezentacji dokonań Koła. Postanowiliśmy pokazać wybrane sceny z dramatu Wyspiańskiego w postaci żywych obrazów, które
"uruchamiały się" w momencie pojawienia się przed nimi widzów. Prawdopodobnie bez trudu rozpoznacie te sceny: 1) Poeta - Maryna (" - Elektryczność z oczu bije. - Zgrzałam się przy tańcowaniu"... 2) Zosia - Haneczka /zastępczo/ ("Chciałabym kochać, ale tak bardzo, bardzo mocno...") 3) Radczyni - Klimina (" - Klimina, po wójcie wdowa. - Radczyni jestem. Z Krakowa") 4) Pan Młody - Panna Młoda I* (" - Cięgiem ino rad byś gadać, jakie to kochanie będzie. - A ty wolisz całowanie?..." 5) Pan Młody - Panna Młoda II (" - Buciki mam trochę ciasne".) 6) Nos * (" Piję, piję, bo ja muszę... Szopen, gdyby żył, też by pił...").
|
Wyświetl większą mapę |